s. Anna Ewa Kędracka OSFB
ŚWIĘTA ELŻBIETA WĘGIERSKA 1207-2007
800-LECIE URODZIN


HESJA - MARBURG

Z nami dzieje się jak z trawą,
która rośnie w rzece.
Gdy przypływ wzbiera,
wtedy głęboko się pochyla
i woda płynie nad nią,
nie łamiąc jej.
Ale gdy fale się cofają,
podnosi się znów
i rozkwita jej siła
radośnie i pięknie.

Elżbieta z Tyrungii

Zaczyna się nowe życie Elżbiety. Syn Herman ma dopiero 5 lat, jest za mały, by objąć władzę po ojcu. Bracia Ludwika, Henryk Raspe i Konrad, odsuwają od zarządu księstwem szwagierkę, bojąc się, że "roztrwoni" majątek na biednych. Ponadto Henryk wymaga od młodej wdowy, by włączyła się w normalne dworskie życie i zachowywała zgodnie z dworskimi zwyczajami. Ponieważ Elżbieta w Wartburgu nie może już żyć, jak nakazuje jej sumienie, jesienią dobrowolnie opuszcza zamek książęcy i schodzi do Eisenach szukać schronienia. Cios losu? Czyż nie pragnęła od dawna naśladować ubogiego i pokornego Zbawiciela? Czyż jej serce nie tęskniło za całkowitym ubóstwem? Franciszek, który rok temu odszedł do wiecznej ojczyzny, powiedziałby o sytuacji Elżbiety: to jest p r a w d z i w a radość!" Ależ tak, trzeba Bogu podziękować. Kieruje swoje kroki do kościoła franciszkanów i poleca braciom odśpiewać dziękczynne Te Deum laudamus. Potem schroni się na noc w pustej oborze po bydłu. Zimę z 1227 na 1228 rok przepędzi w ciężkich warunkach u ubogich poddanych w Eisenach.
W Wielki Piątek, 24 marca 1228 roku we franciszkańskim kościele w Eisenach, Elżbieta kładąc obie ręce na obnażonym ołtarzu, ślubuje jeszcze raz posłuszeństwo Konradowi z Marburga, zrzekając się wszelkich światowych powiązań i światowego luksusu. Chce również zrzec się wszelkiej własności, lecz Konrad jej na to nie pozwala; poleca jej, by swoje dobra obróciła na pomoc potrzebującym. Tymczasem wiadomość o trudnym położeniu Elżbiety dociera do jej rodziny ze strony nieżyjącej matki, Gertrudy von Andechs. Najmłodsza siostra matki, Mechtylda, opatka benedyktynek w Kitzingen, zabiera Elżbietę na wiosnę najpierw do swego klasztoru a następnie odwozi do brata Ekberta, biskupa Bambergu. Ekbert, widząc młodą, inteligentną i pełną wdzięku wdowę królewskiego pochodzenia, usiłuje doprowadzić do jej małżeństwa z cesarzem Fryderykiem II. Ten plan małżeństwa z wyrachowania, który zupełnie nie uwzględniał rażącej różnicy charakterów przyszłych małżonków, został przez Elżbietę odrzucony z oburzeniem. Ślubowała przecież dwa lata temu swój stan wdowi konsekrować Bogu. Gdy Elżbieta stanowczo odmawia, biskup Ekbert umieszcza ją w swojej posiadłości w Pottenstein.

*

Konrad z Marburga, kaznodzieja wypraw krzyżowych i kierownik duchowy księżnej, otrzymuje od nowego następcy św. Piotra, papieża Grzegorza IX, nowe zadanie. Papież powierza mu urząd inkwizytora na całe Niemcy i nadaje specjalne uprawnienia dla zwalczania grup innowierczych, odłączonych od Kościoła. Konrad podlega teraz samemu papieżowi, jest wyłączony spod władzy biskupiej. Papież Grzegorz IX, wcześniej kardynał Hugolin - protektor zakonu franciszkańskiego i wielki przyjaciel Franciszka z Asyżu, udziela też Konradowi z Marburga pisemnego pełnomocnictwa do załatwiania spraw majątkowych Elżbiety, młodej wdowy po krzyżowcu, o której wcześniejszej działalności charytatywnej wiele już słyszał. Nadaje Konradowi tytuł "Defensor" i ustanawia kuratorem Elżbiety.
Tymczasem rycerze wracający z Ziemi Świętej przywożą w maju do Turyngii ekshumowane szczątki księcia Ludwika. Elżbieta modli się przy nich: "Ty wiesz, Wszechmocny, że nikogo na ziemi tak nie kochałam jak mego męża. Ponieważ jednak było wolą Twoją, by rozstał się z życiem - nie skarżę się. Jestem raczej zadowolona z Twojego zrządzenia tak, że gdyby moja modlitwa mogła przywrócić mu życie, nie uczyniłabym tego. O jedno tylko Cię proszę: daj mu wieczne odpoczywanie, a mnie łaskę, bym do końca życia pozostała wierna Twoim świętym przykazaniom." Zgodnie z wolą Ludwika, zostaje on pochowany w siedzibie rodu w Reinhardsbrunn.
Konrad z Marburga, korzystając z dobrych relacji z landgrafami turyńskimi i z pomocą rycerzy - wiernych przyjaciół Ludwika, doprowadza do porozumienia z Henrykiem Raspe w sprawie wdowich posiadłości Elżbiety. Jej syn Herman, po osiągnięciu odpowiedniego wieku, zostanie władcą Turyngii po ojcu. Elżbieta rezygnuje z zarządzania; otrzymuje rentę wdowią w wysokości dwóch tysięcy marek i możliwość korzystania z dóbr w Marburgu jako wdowi posag. Pojednana ze szwagrami księżna przyjeżdża na krótko do Wartburga. Nie może pozostać dłużej - musi zmierzać dalej ścieżką jej wyznaczoną; zostawić wysokie miejsce, by żyć między najbiedniejszymi jako jedna z nich, by należeć wyłącznie do Pana i służyć Mu w Jego cierpiących członkach. Latem wyjeżdża do Marburga, zatrzymując się w chłopskiej chacie. Elżbieta zabiera ze sobą roczną córkę, Gertrudę; niedługo odda ją na wychowanie do klasztoru Premonstratensek w Altenbergu. Sześcioletni Herman i czteroletnia Zofia mają zapewnione wychowanie na zamku turyńskich landgrafów w Creuzburg, gdzie kiedyś urodził się Ludwik, a potem jego syn Herman.
U bram Marburga buduje Elżbieta z wdowich dochodów szpital. Następnie pisze prośbę do papieża o pozwolenie na budowę kaplicy szpitalnej pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu, którego w tym roku uroczyście ogłosił świętym. Wiernej naśladowczyni Biedaczyny z Asyżu papież Grzegorz IX odpowiada osobiście. Pod koniec 1228 roku budowa szpitala w Marburgu jest ukończona. Elżbieta wprowadza się do szpitala i rozpoczyna swoją służbę. Obleka się w szarą suknię III zakonu franciszkańskiego, a z nią razem przyjmują ten sam sposób życia dwie od dziecka posługujące jej kobiety, Guda i Izentruda. Teraz dopiero wewnętrzna postawa Elżbiety łączy się z zewnętrzną, tworząc jednolitą całość. Przedtem jej droga z zamku Wartburg do ludzi ubogich i pokrzywdzonych losem z konieczności musiała prowadzić z powrotem do zamku, do bogatego świata feudałów. Obecnie przebywa na stałe w szpitalu św. Franciszka. Tam znalazła ona swoje miejsce, jak Pan, o którym czytamy, że "ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi" (Flp 2, 7). Pełna ofiary troszczy się o trędowatych, głodnych, bezdomne dzieci i potrzebujących. Posługuje ludziom budzącym wstręt zawsze z uśmiechem na ustach, pełna pogody ducha i ufności w Bożą Opatrzność. Posługuje jako siostra miłosierdzia, spełniając wszystkie prace pielęgniarki. Ze skarbca swej miłości czerpie tysiące środków, by cierpiących pocieszyć, rozweselić i podnieść na duchu. Wszystko w jej życiu przypomina Ewangelię i daje świadectwo prawdzie. Elżbieta czyni dobro, wielbi Ojca, świadczy o Chrystusie radością serca i oblicza, jest współczująca, gotowa do pomocy. Prace domowe nie przychodzą jej łatwo i chociaż uważa za piękną rzecz "móc kąpać Zbawiciela", jak się wyraża, to jednak nie jest to dla niej prosta sprawa. Z drugiej strony potrafi z rozwagą i energią zabiegać o dobro dla ubogich, lekkomyślnym energicznie przemawia do sumienia. Jest tutaj połączenie macierzyńskiej troski z głębokim zjednoczeniem z Bogiem, co działalności jej nadaje charakter profetyczny.
Elżbieta nie może jednak iść za wszystkimi impulsami serca w tej służbie. Ogranicza ją posłuszeństwo kierownikowi duchowemu. Pewnego dnia, bez wiedzy Konrada, z wielką radością rozdaje potrzebującym jedną czwartą całej renty wdowiej. Otrzymuje wtedy naganę i ograniczenie jałmużny a w końcu jej zakaz, by móc zabezpieczyć szpital w potrzebne środki; Konrad sam porządkuje zarządzanie szpitalem, ostrzega Elżbietę, że będzie ją karał chłostą przy każdym nieposłuszeństwie. Elżbieta znajduje swoje wypełnienie w cierpieniu i przyjmuje kary bez sprzeciwu, z radosną cierpliwością. Potrafi śmiać się przez łzy. Ona chce się spalić i nie oszczędzać dla biednych tu, teraz i natychmiast. Próbuje w sposób wzruszający pracować ponad siły, tak jak prości ludzie we wszystkich pracach: polowych, domowych, przy warsztatach. Często zdarza się jej to niefachowo, czym się nie przejmuje; śmieje się z tego, wiele zajęć traktuje jak zabawę. Jest bezgraniczna w swoich dążeniach, by osiągnąć świętość dla siebie i bliźnich. Często zdumiewa swoim niepohamowanym działaniem. Niedługo trzeba będzie czekać, by jej organizm nie nadążył i wyczerpał się.
Konrad z Marburga od początku kierownictwa duchowego dał Elżbiecie normy, według których ma żyć:
- Znoś cierpliwie pogardę, ćwicz się w dobrowolnym ubóstwie.
- Bądź pokornego serca.
- Gardź ludzką pociechą i rozkoszami ciała.
- Bądź miłosierna wobec bliźnich.
- Miej stale Boga w sercu i w myślach.
- Dziękuj Bogu, że przez śmierć swego Syna wybawił cię od śmierci wiecznej.
- Ponieważ Chrystus tak wiele dla ciebie wycierpiał i ty cierpliwie znoś swój krzyż.
- Twemu Bogu poświęć całkowicie duszę i ciało.
- Często przypominaj sobie, że jesteś dziełem rąk Bożych i staraj się, byś z Nim na wieki zjednoczyć się mogła.
- Co chcesz, aby ludzie tobie czynili, ty czyń im także.
-
Wciąż myśl o tym, że wszyscy umierają, młodzi i starzy; dlatego wciąż staraj się o życie wieczne.
- Żałuj za swoje grzechy i błagaj Boga, by ci je przebaczył.
Konrad wykorzystuje teraz swoją funkcję ojca duchownego w maksymalnie surowy sposób względem Elżbiety. Chce, by jej radość, jaką nieustannie promieniuje, opierała się wyłącznie na Bogu. Odbiera jej ostatnie wsparcie doczesne na jej trudnej drodze, jakim jest życzliwa pomoc oddanych jej od dziecka i dzielących teraz z nią życie Gudy i Izentrudy. Zabiera jej obie, a na ich miejsce daje dwie kobiety o trudnych charakterach, które śledzą ją, donoszą Konradowi, a potem razem z nim chłoszczą i poniewierają nią. Elżbieta musi wykonywać prace najcięższe i najbardziej brudne. Pewnego dnia współczucie dla dotkniętych chorobą ludzi bierze w niej górę nad posłuszeństwem. Przygarnia u siebie trędowatą dziewczynkę, czego Konrad jej zabronił w obawie o zarażenie. Chłostę przyjmuje dobrowolnie, jak dobrowolnie przyjął mękę Zbawiciel. Kiedy na jej ciele pojawiają się krwawe pręgi, odczuwa taką bliskość Boga, jaką my cieszyć się będziemy dopiero w życiu przyszłym. Dopiero wtedy, gdy dostrzega się mistyczną więź Elżbiety z Bogiem, można przybliżyć się do właściwego centrum jej życia. Ona "rządziła" za pośrednictwem modlitwy ukrytej, a jednak skutecznej; modlitwa stanowiła misterium jej życia. Modlitwa jest jednym z najmocniejszych motywów historii, chociaż wymyka się historycznemu udokumentowaniu. Dla Elżbiety modlitwa była czymś więcej aniżeli czyn; i kto nie zrozumie sensu tej wypowiedzi, ten nie potrafi ujrzeć z bliska największej kobiecej postaci niemieckiego średniowiecza. Życie modlitewne Elżbiety nie polegało na wielości słów, lecz wypływało z całkiem innych głębin. W czasie modlitwy twarz jej zalewały łzy, a od całej postaci promieniował blask; porwana żarem medytacji wpadała w zachwyt. Dla Elżbiety modlitwa była rozmową z Bogiem, w czasie której Bóg mówił do niej w głębi jej serca. Elżbietę można zrozumieć tylko wtedy, kiedy dostrzega się wzajemną współzależność pomiędzy jej ascezą i mistyką. Z modlitwy czerpała siły do praktykowania ascezy, a z zażyłości z Bogiem rodziła się konieczność prowadzenia takiego życia, które mogłoby podobać się Bogu. Mistyka i asceza nie były u Elżbiety rozgraniczone, one warunkowały się i przenikały wzajemnie. Jeżeli dostrzega się tę ścisłą wzajemną więź, wtedy surowość pokutniczego życia Elżbiety rozjaśnia się od wewnątrz i można patrzeć prosto w jej serce. Bezwarunkowe i pokorne przyjmowanie woli Bożej stawia Elżbietę w rzędzie mistyków średniowiecza, których tajemnicą jest wypowiadanie przez łzy trudnego "tak" wobec niezrozumiałych zrządzeń Boga. Wypowiadanie "tak" bez łez zdradza uczuciowe ubóstwo, same zaś łzy bez owego "tak" wskazują na rozpacz, jedynie wypowiedzenie "tak" i łzy odpowiadają wewnętrznemu oddaniu. Elżbieta jest zdecydowaną, odważną, pełną mocy wyrazu, wewnętrznie zintegrowaną kobietą, zdolną do zniesienia najbardziej nawet dotkliwych uderzeń losu. Jedynie siły fizyczne wyczerpują się i to w przeciągu trzech lat. W listopadzie 1231 roku choruje przez dwa tygodnie. Jej organizm jest fizycznie całkowicie wyczerpany, ale duchowo mocny, często pociągnięty w nurt ekstaz, które wyraźnie i jasno przyjmuje, przekazując stojącym przy niej. Gdy jest coraz słabsza, prosi o obecność przy sobie tylko osób zakonnych i chłopca - wychowanka, który z wdzięczności jest jej oddany, posługuje jej i nie opuszcza. W nocy z 16 na 17 listopada 1231 roku, w dwudziestym piątym roku życia, Elżbieta umiera.

 

Strona główna

 

Czasy świętej Elżbiety
Turyngia - Wartburg
Hesja - Marburg
Kanonizacja
Franciszkańska Święta
Chronologia życia św. Elżbiety
Edyta Stein: Kształtowanie życia
w duchu św. Elżbiety

Radosna w łasce Bożej wg kard.

Joachima Meisnera

Uwierzyliśmy miłości – List

generałów franciszkańskich

Bibliografia
Pieśń
Ilustracje

Strona główna